Kolosy wystartowały. Pierwsza połowa pierwszego dnia podróżniczych opowieści to Fotoplastykon – relacje z wypraw, które przyciągnęły na początek 1000 widzów, w tym wielu uczniów, którzy przyszli zarazić się pozytywnym wirusem – podróżniczym.
Żródło: https://www.gdynia.pl/dla-mediow/komunikaty,4100/piechota-z-pletwami-i-rowerem,560383
23. Ogólnopolskie Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów, które odbywają się w formule hybrydowej – z publicznością i relacją online, otworzył Michał Guć, wiceprezydent Gdyni ds. innowacji, a prywatnie podróżnik oraz pomysłodawca i dyrektor Kolosów Janusz Janowski.
– Bardzo tęskniliśmy, ubiegłoroczna edycja Kolosów z powodów pandemicznych musiała odbyć się online. W tym roku spotykamy się znowu w Gdynia Arenie. Już widać tłumy, które tutaj przebywają, ale co ważne udało nam się połączyć tegoroczne Kolosy, będą one hybrydowe, część relacji będzie można obejrzeć w internecie. Tak więc liczymy na to, że stęsknieni za dalekimi podróżami, za odkrywaniem nowych miejsc widzowie będą oglądali Kolosy zarówno tutaj w Gdynia Arenie, jak i również przez internet z całego świata – mówi Michał Guć, wiceprezydent Gdyni ds. innowacji.
– W tym roku odeszła od nas Pani Kapitan Krystyna Chojnowska-Liskiewicz, odszedł Olek Doba. Dlatego Olek Doba będzie naszym patronem. Nagroda Wiecznie Młodzi, która jest od kilku lat przez miasto Gdynia sponsorowana i organizowana, ta nagroda uzyska w tym roku przydomek imieniem Aleksandra Doby – mówi o tegorocznej edycji festiwalu Janusz Janowski, dyrektor Kolosów. – Jak będzie? Mam nadzieję, że będzie bezpiecznie i przyjemnie. Zapraszamy!
Michał Guć, wiceprezydent Gdyni ds. innowacji i zapalony podróżnik, fot. Przemysław Kozłowski
Pierwsze trzy długo wyczekiwane prelekcje na żywo (ostatnio publiczność gościła na Kolosach 31 miesięcy temu) poświęcone były trzem różnym sposobom podróżowania. Iśka Marchwica opowiadała o pieszej wędrówce wokół Irlandii, Justyna Szumacher o nurkowaniu z rekinami, a Robert Jaworski o podróży rowerem przez Kurdystan.
Czerwone drzwi Irlandii (tak zatytułowana była pierwsza prezentacja) otwierały się szeroko dla polskiej podróżniczki na dźwięk jej imienia. Iśka brzmi po irlandzku jak woda, a jeśli woda, to oczywiście ognista czyli whiskey. Dzięki otwartości Irlandczyków Iśka gościła na noc w ich domach lub pod namiotem rozbijanym w ogrodach. Ale udało się jej też przespać w przedszkolu, a wykąpać w basenie w posiadłości Donalda Trumpa. Ale nie wszyscy miejscowi rozumieli jej chęć przejścia pieszo wokół ich wyspy, dla jednej z napotkanych kobiet było to po prostu głupie. Jednak zawsze miejscowi chętnie wskazywali drogę i to co ich zdaniem powinna podróżniczka odwiedzić – jak klify, to absolutnie nie oblegane przez rzesze turystów słynne Klify Moheru, lecz puste Klify Kilkee.
Iśka Marchwica przeszła w sumie 700km – wybrzeżem i przez główne pasma górskie Wicklow i Slieve Bloom. Jej prezentacja wzbudziła entuzjastyczne przyjęcie wśród kolosowej publiczności. Zaraz po prelekcji do wspólnego zdjęcia musiała pozować z zachwyconymi opowieściami uczniami.
– Zainspirowała nas swą wytrwałością oraz determinacją, aby przejść Irlandię pieszo, bez podjeżdżania samochodem i innymi środkami transportu. Bardzo ciekawa prezentacja i historie. Pokazała Irlandię tak, że zainteresowała mnie nią i może też kiedyś tak spróbuję – mówi Edgar z jednej z gdyńskich szkół, który po prelekcji poprosił o zdjęcie z podróżniczką.
Dla Iśki Marchwicy był to pierwszy udział w słynnych Kolosach.
– Pierwszy raz jestem na Kolosach w ogóle i jako prelegentka, więc jestem bardzo miło zaskoczona odbiorem i faktem, że mogłam tę ważną, pokowidową edycję otwierać. Chciałam tę Irlandię tak poczuć bardzo dosadnie, dlatego wybrałam per pedes, czyli przejście piechotą przejść Irlandię, ponieważ jak byłam wcześniej, jechałam samochodem i stwierdziłam, że nawet tej Irlandii nie zauważyłam w ogóle, ona gdzieś mi migała za oknami. A myślę, że jak idziemy, to naprawdę doświadczamy tego miejsca, w którym jesteśmy. Też spotykamy się częściej z ludźmi, jest czas, żeby porozmawiać, żeby się przyjrzeć – mówi Iśka Marchwica.
Justyna Szumacher, fot. Przemysław Kozłowski
Dla Justyny Szumacher to był również pierwszy występ na Kolosach. Ona z kolei opowiedziała o swej życiowej pasji – nurkowaniu z rekinami. Mówiła o tym jak zacząć taką przygodę i skończyć bezpiecznie. Celem prezentacji było m.in. odczarowanie złej sławy tych drapieżców, ale podróżniczka nie ukrywała, że bliskie spotkania z nimi bywają niebezpieczne, zwłaszcza z żarłaczem białym, rekinem tygrysim czy rekinem jedwabistym.
– Bardzo rzadko mówi się o rekinach jedwabistych – z wrednymi pyskami i sylwetką jak pocisk. Są bardzo szybkie i najgorsze było, że one się nami interesowały, były zaczepne, łapały za płetwę, uderzały nasze ciała. To było przerażające – mówiła Justyna Szumacher i tłumaczyła, jak zachować się w sytuacji zagrożenia. – Gdy zobaczymy, że w pobliżu jest rekin, nie machajmy do niego ręka, połóżmy się na dnie. A jak podpłynie i będzie agresywny, to trzeba się bronić, uderzyć go – rekiny mają wrażliwy nos, pysk, oczy.
Trzecia z kolei prezentacja Fotoplastikonu poświęcona była jeszcze innej formie podróży – rowerem. Robert Jaworski wybrał ten sposób transportu by poznać Kurdystan – teren zamieszkały przez około 40 milionów Kurdów, a podzielony między Turcję, Irak i Iran.
Urzekły go tradycyjne stroje i tańce Kurdów, jak ten z prezentowanego podczas wystąpienia filmu, na którym kilkunastu mężczyzn w czarnych strojach i białych koszulach z szerokimi pasami, podskakiwała trzymając się pod ramiona, a przed nimi wywijając żółtą szarfą żywiołowo tańczył lider grupy.
Jaworski przejechał przez blisko pół roku ponad 6000 km. Z fascynacją opowiadał o gościnności Kurdów, dzieleniu się jedzeniem, pysznym chlebie. Ale i religiach. Większość Kurdów to muzułmanie, ale są wśród nich także jazydzi, którzy wyznają upadłego anioła, który jednak otrzymał od Boga odkupienie. Ten fakt jest jednak często pomijany i jazydzi przedstawiani są niejednokrotnie jako wyznawcy szatana i prześladowani. Rowerzysta gościł też wśród partyzantów.
Kurdyjskie partyzantki z prezentacji Roberta Jaworskiego, fot. Przemysław Kozłowski
– Przy pierwszym spotkaniu, gdy podszedł do mnie partyzant PKK (Partia Pracujących Kurdystanu) z karabinem, ugięły się pode mną mięciutkie nogi. Ale jak poczęstował mnie papieroskiem, już było dobrze. Spodobało mi się, że wśród nich jest równouprawnienie kobiet. Na dalszą drogę dostałem od partyzantów list żelazny, w którym napisali, że jestem przyjacielem z Europy i żeby mnie nie zabijać – mówił Robert Jaworski.
W kolejnej części piątkowych Kolosów, po Fotoplastykonie, czekają nas prezentacje nominowanych do Kolosów w kategoriach żeglarstwo, alpinizm i eksploracja jaskiń. Z trzydniowym programem festiwalu można zapoznać się na stronie wydarzenia kolosy.pl.