Obcowanie człowieka z rekinami w ich podwodnym świecie wydaje się swoistym kuriozum. Jedni nazywają to permanentnym prowokowaniem losu przez nonszalanckie kuszenie losu, inni zachwycają się odmiennością tego jakże ciekawego świata. A jak jest naprawdę? Czy można pływać z rekinem ramię w ramię nie narażając się na niebezpieczeństwo?
Choć istnieją ogólne zasady zachowania w nurkowaniu z rekinami to jednak do niektórych gatunków żarłaczy trzeba podchodzić z wyjątkową ostrożnością. Tutaj na odległych wodach Atlantyku na południe od Bahamów miałam okazję nurkować z rekinami karaibskimi. Przepiękna wizura podwodnego świata pozwalała przyglądać się tym władcom oceanów owianych czasami mroczną historią. Nie jest to jednak scenariusz do filmu grozy więc podzielę się realnymi wrażeniami zatrzymanymi pod taflą błękitnej wody.
Safari nurkowe na Bahamach
Tam na morzu karaibskim nasza łódź zmierzała do miejsca gdzie za chwilę grupa nurków miała spotkać się z żarłaczami karaibskimi. Pierwszym krokiem przygotowawczym było spuszczenie do wody trójkątnej metalowej puszki z rybą w środku. Poprzez liczne otwory wydzielał się jej zapach, który działał jak najlepszy wabik na rekiny.
Puszka w dół i komenda „jump”
Do dziś pamiętam huk spuszczanej pod wodę metalowej puszki i przeogromną ciekawość co spotka mnie pod wodą. Jedną z większych obaw była wówczas moja niesprawna noga, która uległa częściowej dysfunkcji po długim locie. W związku z tym musiałam nurkować z jedną płetwą. W obliczu tak wielkiej i pierwszej przygody z bliskimi spotkaniami z rekinami nie wyobrażałam sobie, aby nie nurkować. Śmiałam się wówczas, że jeśli rekin ugryzie mnie w stopę pozbawioną buta nurkowego i płetwy, to nawet tego nie poczuję. 🙂
Pierwszy kontakt z żarłaczami karaibskimi
To była prawdziwa uczta dla emocji. W głowie jak w refrenie piosenki powtarzała się myśl: „Ręce trzymaj blisko ciała”, „Nie mąć płetwami piasku”, „Patrz i podziwiaj”. Żarłacze karaibskie chyba bardziej niż nami interesowały się metalową puszką, w której skrzętnie ukryta była jedna ryba. Pływały blisko nas, za chwilę odpływając w tylko sobie znanym kierunku, aby za chwilę powrócić. Największym symptomem nie strachu, a niepewności była sytuacja kiedy podpływały od tyłu. Mój mózg przypominał mi wówczas o tym, że jedna moja noga jest bezbronna bo pozbawiona częściowego czucia i płetwy. Ktoś kiedyś powiedział, że w sytuacji zagrożenia można bronić się kopiąc rekina płetwą. Wówczas sądziłam, że to żart. Jednak jak się okazało podczas kolejnych moich wypraw rekinowych to była prawda.
Nie dotykaj puszki zawieszonej w toni
Pierwsze nurkowanie to było jedynie preludium do kolejnego etapu nurkowań. Tym razem puszka z rybami została zawieszona w toni, a my pływaliśmy nieopodal niej. Kilka rekinów cierpliwie krążyło blisko swojego przyszłego obiadu. I nie mam tutaj na myśli nurków, a ryby ukryte w kawałku trójkątnego metalu. Największe emocje były wówczas jak zaczęliśmy pływać niedaleko puszki, a rekiny krążyły wokół nas. Przepływały naprawdę blisko, ocierając się czasami o dłonie, głowę plecy. Tak jakby obawiały się, że jacyś intruzi mogą odebrać im jedzonko. Co jakiś czas zniecierpliwione niemożnością dojścia do pachnącego obiadu nerwowo uderzały pyskami w trójkątny metal.
Pamiętam jak w pewnym momencie podpłynęłam zbyt blisko puszki prawie jej dotykając. Wówczas zobaczyłam naszego przewodnika, groźnie wymachującego palcem. To było ostrzeżenie i poważne, abym odpłynęła z tamtego miejsca. Już po nurkowaniu rozmawiałam na ten temat i dowiedziałam się, że jeśli dotknęłabym puszki wówczas przeszłabym zapachem ryb. Z racji, że rekiny mają słaby wzrok, a doskonały węch istniało zagrożenie, że mogłyby mnie pomylić z pokarmem. Zapewne nie zjadłyby mnie bo człowiek nie znajduje się w ich menu, jednak mogłyby dotkliwie zranić.
Pływaj i podziwiaj… Nie dotykaj
Rekiny zataczały kolejne koła pływając między nami. Było ich wówczas 6-7 sztuk. Jak na tamten moment i pierwszą taką przygodę byłam pod ich wrażeniem. Strach został wyparty raczej przez niepewność bo mózg co jakiś czas wypuszczał sygnały ostrzegające, że trzeba zachować czujność, bo to jednak są rekiny, a nie udomowione zwierzęta. Pływając w takiej zadumie z dozą wielkiej ciekawości mogłam wówczas obserwować te piękne podwodne zwierzęta i kontemplować nad ich wspaniałością. Jakkolwiek irracjonalnie mogłoby to zabrzmieć. 😊 Widziałam, że kolega próbował dotknąć za ogon jednego rekina. To nie było mądre, bo tym samym mógł go sprowokować do ataku.
Rekiny mogą się zdenerwować
W pewnym momencie ze stoickiego zamyślenia wybiło mnie niespokojne zachowanie rekinów. W bardzo dynamiczny sposób zaczęły przy nas przepływać wykonując nerwowe zwroty. Ich grzbiety były wygięte w łuk, głowy uniesione ku górze, a płetwa ogonowa agresywnie zmieniała swoje ułożenie. Nasz mózg intuicyjnie wyczuwał napięcie nie mogąc przewidzieć do czego może prowadzić takie zachowanie. Nagle jeden z rekinów zaczął dynamicznie pływać po czym z zawrotną prędkością zaczął pikować w dół agresywnie uderzając pyskiem w piasek. Zaraz po nim powtórzył to drugi żarłacz wykonując ten sam pionowy manewr. Wśród nurków zapadła konsternacja. W tym momencie już nikt nie rozprawiał nad błogością sytuacji tylko uświadomił sobie, że to jednak są dzikie stworzenia, których zachowania nie można czasami przewidzieć. Trudno powiedzieć czy agresywne zachowanie rekinów było efektem rozdrażnienia z powodu braku dostępu do pachnącej ryby czy frustracja z powodu naszej zbyt długiej gościny w ich środowisku.
Krótko po tym incydencie zakończyliśmy nasze nurkowanie bogatsi o kolejne doświadczenia nurkowe z rekinami. Przed nami otworzyło się spektrum nowych doznań i emocji, na kanwie których kreowało się wyobrażenie o kolejnych nurkowaniach z rekinami. A miało to być karmienie żarłaczy karaibskich.
Podróżniczka i pasjonatka nurkowania z rekinami